Jak rozmawiać z nauczycielem?
W ankiecie przeprowadzonej na blogu, jedna z matek zapytała:
Jak radzić sobie z komunikatami nauczycieli/wychowawców, o nieprawidłowym zachowaniu dziecka w szkole, szczególnie w sytuacjach, które dziecko opisuje skrajnie inaczej. Jak dociec prawdy i wprowadzić plan naprawczy?
Jestem właśnie po takich trudnych rozmowach z rodzicami, którzy często są niedowiarkami i na ogół nie wierzą, że ich dziecko nie zachowywało się właściwie. Czy to znaczy, że dzieci kłamią? Ależ skąd! Tylko „ich prawda” je subiektywna, w dużej mierze zależna od emocji. Poza tym nie chcą sprawić przykrości rodzicom. Jeżeli chcemy dociec prawdy, musimy to zrobić w spokojny sposób, w miłym otoczeniu np. na spacerze. Czasami zdarza się też, że pewne zachowania tolerowane w domu, w szkole są niedopuszczalne np. podśpiewywanie przy pisaniu.
Nauczycielom też czasami trudno dociec prawdy:
- Proszę pani, on mnie kopnął!
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Bo on nazwał mnie grubasem!
- Ale on mnie cały czas zaczepiał, stukał palcami po plecach, rękach i nie chciał odejść.
- Bo nie chciałeś się ze mną bawić!
- Bawiłem się z Kacprem.
Każde dziecko ma dla siebie usprawiedliwienie i tak naprawdę w końcu nie wiadomo, co było pierwsze: jajko czy kura.
Dzieci mają jeszcze niedojrzały system nerwowy. Tak naprawdę ważna jest nasza reakcja.
A jak reagują rodzice?
Bartek z drugiej klasy, wkrótce po wyjeździe mamy za granicę, z każdym dniem zaczyna się zachowywać gorzej: śmieje się, wygłupia, stroi miny do nauczyciela na lekcji, na upomnienia reaguje śmiechem. Wcześniej nie sprawiał żadnych problemów wychowawczych. Dziecko o miłej aparycji, którego, mimo pewnych kłopotów z nauką, nie sposób było nie lubić. Po powrocie mamy sytuacja nie ulega zmianie, Zachowanie jest coraz gorsze.
Dla mnie klasyczny przykład utraty poczucia bezpieczeństwa. Trzeba jednak reagować. Zawiadamiam rodziców.
Przychodzi mama i i próbuje oskarżać jednego z chłopców, że to on prowokuje zachowanie jej syna, bo tak twierdzi Bartek. Oskarżany Jaś na lekcji siedzi dwa rzędy dalej jest cichutki i rzadko się odzywa. Podobno przed lekcjami mama widziała, jak stroił do jej syna głupie miny. Na moje pytanie, a w czym zawinił, kiedy Bartek odstawił w stosunku do mnie „taniec wzruszania ramion” i śmiał mi się prosto w twarz na lekcji? I tu uwaga odpowiedź mamy: „Może wrócił po przerwie rozbawiony.” Ręce mi opadły. Naprawdę nie chciałam mamie robić przykrości. Próbowałam wytłumaczyć, jak bardzo nieodpowiednie jest zachowanie jej syna. Czy dziecko kłamało mówiąc, że kolega go prowokuje? Trudno odpowiedzieć. Może utkwiła mu w pamięci, jakaś jedna sytuacja z przerwy. Nie chciał w oczach mamy stać się tym najgorszym, bo przecież bardzo ją kocha. Na lekcji nie kontrolował swojego zachowania, bo nie radził sobie z emocjami, a mama i tak go usprawiedliwiała, więc po co się starać?
Po rozmowie z mamą pytałam Bartka, czemu nie powiedział prawdy o swoim zachowaniu. Kiedy mu powiedziałam, że przed mamą wyszłam na kłamczuchę i było mi bardzo przykro, przeprosił mnie, ale nie umiał wytłumaczyć swojego postępowania.
Kochani rodzice! Dzieci tak bardzo Was kochają, że przykra prawda czasami nie przechodzi im przez gardło!
Jak rozmawiać z nauczycielem?
Na pewno taka rozmowa nie powinna polegać na wzajemnym oskarżaniu, tylko na znalezieniu przyczyny zachowania dziecka i na próbie wypracowania sposobów jego poprawy. Partnerska relacja rodzice – nauczyciel, na pewno przyniesie więcej efektów.
Tak naprawdę rodzice i nauczyciele oczekują tego samego!
1. Wzajemnej akceptacji, rzetelnej informacji oraz zrozumienia
2. Docenienia swoich starań.
3. Traktowania z szacunkiem.
4. Współpracy i wzajemnego wspierania się, szukania tego co najlepsze, by potem móc to zaofiarować dzieciom.
Rodzice bardzo się żalą na nauczycieli, ale jeżeli będziecie w domu, przy dzieciach, oskarżać ich i krytykować, to nie spodziewajcie się, że nastąpi poprawa. Raz nadszarpnięty autorytet trudno odbudować. Jeżeli nie zostawiacie suchej nitki na nauczycielach, to później nie zwrócą się do nich o pomoc.
Ostatnio przeczytałam na Fb taką sentencję napisaną przez nauczycielkę:
Rodzice, jeżeli nie będziecie wierzyć we wszystko co mówią dzieci o nauczycielach, my nie będziemy wierzyć we wszystko, co dzieci mówią o was.
Mam nadzieję, że trochę pomogłam i znacie już odpowiedź na pytanie: Jak rozmawiać z nauczycielem?
Jakie są wasze doświadczenia z rozmów nauczyciel – rodzic?
Pozdrawiam
Anna Albrecht
Rozmowa z nauczycielem nie jest łatwa. Najgorzej jak czasem wina jest także po naszej stronie. 🙂 jakos radę dać trzeba. 🙂
Takie rozmowy dla obu stron są trudne. Niestety, dla mnie czasami są tak stresujące, że przez kolejne dni nie pozwalają spać w nocy.
u mnie na razie rozmowa z nauczycielem przebiega tak, że mój synek jest najgrzeczniejszy z klasy, więc oby tak dalej
Bardzo się cieszę 🙂 Zawsze można być niezadowolonym z innych rzeczy np. czemu nie siedzi w pierwszej ławce, a czy może siedzieć sam itp, ale jak synek grzeczny, to i mama zazwyczaj prowadzi rzeczową rozmowę i bez powodu się „nie czepia”. 🙂 Bardzo przepraszam, za to rozżalenie, ale właśnie ostatnio miałam takie czepialskie rozmowy z rodzicami, bez zrozumienia, że nasze dziecko uczy się wśród innych dzieci i nie jest pępkiem świata. 🙁
Dla mnie bardzo ważne jest to co napisałaś- że cele nauczycieli i rodziców są takie same…tylko emocje są inne. Ja co prawda nie mam dziecka, ale mam brata, a mama pracuje w szkole i niestety nauczyciele to permamentnie wykorzystują i z każdą skargą i przewinieniem mojego brata lecą do mamy. To go frustruje, bo dostaje podwójną karę (od nauczyciele i od rodziców) a normalnie dzieciaki dostają uwagi do dzienniczka, albo rodzice są o czymś informowani tylko podczas wywiadówki. Co można na to poradzić, masz może jakiś pomysł?
To rzeczywiście frustrująca sytuacja. Uczyłam wiele dzieci swoich koleżanek i kolegów, ale nie wyobrażam sobie biegania na skargę z każdym niewłaściwym zachowaniem dziecka. Można delikatnie porozmawiać, że chcemy, by dziecko było traktowane, jak inni uczniowie, zażartować, że jestem w pracy, więc może porozmawiamy po lekcjach czy na wywiadówce (wtedy emocje opadną).
dokładnie….jesteśmy w pracy !!!! miałam taką możliwość, więc moje dziewczynki nie chodziły do „mojej pracy”, od razu założyłam, że mogą się zdarzać takie sytuacje lub odwrotnie, że dziewczynki będą faworyzowane i chciałam tego uniknąć
Zgadzam się z Tobą w 100 %, że w tym wszystkich nie chodzi o wzajemne oskarżanie się, ale o dobro dziecka. Dlatego też, rodzice razem z nauczycielami powinni znaleźć najlepsze rozwiązanie, a przy tym wszystkim czasami trzeba też spojrzeć na siebie krytycznym okiem.
Rzucanie oskarżeń często nam przychodzi bez mrugnięcia okiem (zarówno nauczycielom, jak i rodzicom), niestety spojrzenie krytycznym okiem nie jest już takie łatwe.
ja pracuje jako nauczyciel w angielskiej szkole i jako ciekawostke powiem Ci, że tutaj aby rodzic mogl porozmawiac z nauczycielem musi sobie zabokowac takie spotkanie wczesniej, nie ma czegos takiego, ze rodzic wchodzi sobie do szkoly kiedy chce i „napada” na nauczyciela na przerwie. spotkanie takie jest wczesniej planowane, naucyciel ma szanse przygtowac sie do niego.
Dobry pomysł! Może i w polskiej szkole trzeba by coś takiego wprowadzić.
To rzeczywiście ciekawy temat!
Najważniejsze w tym całym ambarasie jest dziecko – i dla nauczyciela, i dla rodzica. Tylko, że to „bycie ważnym” nie zawsze wyraża się w ten sam sposób. Szkoda, że tak często rodzic traktuje nauczyciela jak wroga, a nauczyciel z góry określa rodzica jako „tego, z którym ciężko się dogadać”. Znam obie strony sporu i wiem, jak ciężko znaleźć złoty środek. A najgorszy czas na jego szukanie to wywiadówka… Dobrze, że o tym napisałaś, chyba jeszcze ciągle zbyt mało się o tym mówi… Pozdrawiam!
Bardzo ciekawy post, zwłaszcza że rozmowy z nauczycielem należą do tych trudnych dla obu stron. Rodzice często mają tendencje do usprawiedliwiania własnych dzieci, ale u nauczycieli wkurza mnie często takie przedmiotowe podejście do dzieci (plus nienawidzę – a sporo nauczycieli ma tę manierę – kiedy nauczyciele mówią o dzieciach po nazwisku).
Tu się z tobą zgodzę. Mówienie po nazwisku od razu stwarza niepotrzebny dystans.
Dystans to jedno. Mam wrażenie, że to jest kwestia też jakiegoś takiego lekceważącego podejścia.
Myślę, że najważniejsze jest to, by dojść do porozumienia. Sprawę warto tak ustawić, by obie strony (rodzic i nauczyciel) zrozumiały, że nie o to chodzi, by kogoś oskarżać, lecz o to, by wspólnie rozwiązać problem dla wspólnego dobra, jakim jest dziecko 🙂
Dla dobra dziecka na pewno warto znaleźć wspólną płaszczyznę porozumienia.
Ja miałam ostatnio okropne stracie z nauczycielką w przedszkolu u mojego syna. Owa pani przyszła na zastępstwo. Mój synek bardzo nie lubi zmian i na jej widok się rozpłakał. Dyskusja przebiegała tak: dziecko płacze, nauczycielka – o, co za beksa, on jeszcze bardziej płacze, ona – co za dzidziuś, on w jeszcze większy ryk, ona – ej, ej, wstyd tak płakać, jeszcze głośniej płacze, ona – taki duży chłopak nie powinien płakać. Naprawde tak było i to przy mnie. Działo się to w parę sekund i zanim się ocknęłam narobiła ogromnych szkód. Wróciłam z dzieckiem do szatni, mówiąc jej, żeby… Czytaj więcej »
Niestety, nie zawsze nauczyciel postępuje właściwie. Rozmowa z rodzicem, to jednak podstawa, nawet jeśli mamy gorszy dzień.
W tym wypadku ta Pani nie dała możliwości rozmowy a ja potem już nie szukałam kontaktu. Niestety, zniszczyła moją pracę z dzieckiem, które do początku nie cierpiało przedszkola, ale zaczęło się do niego przekonywać. Uważam, że postąpiła karygodnie.