Serdecznie zapraszam na wywiad z twórcą gier planszowych – Panem Marcinem Dębińskim.
Marcin Dębiński – z wykształcenia inżynier i pedagog, z powołania nauczyciel. Zaczynał pracę z dziećmi jako wolontariusz, potem przerodziło się to w pasjonujący zawód. Prywatnie mąż wspaniałej żony i tata dwóch cudownych córek.
W przedszkolu zazwyczaj pracują kobiety. Jak to się stało, że został pan wychowawcą przedszkolnym? Może postać grana przez Arnolda Schwarzeneggera w filmie „Gliniarz w przedszkolu” była dla pana natchnieniem? 😉
„Gliniarza w przedszkolu” obejrzałem zbyt późno. Z resztą postać grana przez Schwarzeneggera trafia do przedszkola nie ze względu na pasję pracy z dziećmi a z chęci dobrania się do skóry ojcu jednego z przedszkolaków. Ja zaczynałem inaczej. Mając 16 lat przyjąłem Jezusa Chrystusa jako swojego osobistego zbawiciela. Innymi słowy stałem się chrześcijaninem z wyboru. Wkrótce poczułem potrzebę dzielenia się moją radością i dania czegoś od siebie innym, czyli zaangażowania się w służbę w kościele. Zacząłem pomagać nauczycielom w ich pracy w Szkółce Niedzielnej. Gdy stałem się pełnoletni zapisałem się na kursy katechetyczne i mogłem samodzielnie prowadzić zajęcia. Oczywiście najpierw pod okiem bardziej doświadczonych osób, potem faktycznie samodzielnie. Dobrze się z tym czułem. Trwało przez cały okres moich studiów a nawet trochę dłużej. W czasie studiów inżynierskich ukończyłem też Studium pedagogiczne i wtedy jedna ze znajomych poprosiła mnie o zastępstwo za pana pracującego w przedszkolu, gdzie sama była wychowawczynią zerówki. I z trzech dni zastępstwa zrobiło się już 17 lat pracy. W międzyczasie skończyłem podyplomową pedagogikę przedszkolną. Pracy w przedszkolu nie planowałem, ale uważam, że mam do tego talent i powołanie. I nie opieram się jedynie na własnym mniemaniu, bo w 2015 roku za szczególne zasługi dla oświaty i wychowania otrzymałem Medal Komisji Edukacji Narodowej.
Jak to się stało, że zajął się Pan tworzeniem gier planszowych? Jak długo się Pan tym zajmuje?
Wychowywałem się w PRLu. Jak wiadomo był to okres gospodarki wiecznego niedoboru, w tym niedoboru rozrywki dla dzieci. Mając 10 lat stworzyłem swój klon Monopoly i był na tyle udany, że jeden z chłopców, z którym razem byliśmy na koloniach chciał go ode mnie odkupić. I to za równowartość mojego ówczesnego kieszonkowego. Mi jednak szkoda było rozstawać się ze swoim dziełem i podziękowałem za ofertę. Potem sytuacja na rynku poprawiła się i sam mogłem sobie kupić kilka gier z posiadanych pieniędzy.
Minęło wiele lat. Poznałem pewną wspaniałą dziewczyną, która teraz jest moją żoną. Odwiedzałem ją i żeby nie było trudnych czy po prostu milczących momentów w czasie spotkań z jej rodzicami to wymyśliłem grę „Przekręt” (przekret.ugu.pl). Graliśmy razem a wygrać można było jedynie mając znajomości, powiązanie polityczne i robiąc tytułowe przekręty. Tak mniej więcej wyglądała polska rzeczywistość tamtych czasów. Potem na podobnej zasadzie powstała gra „Wybory” (wybory.ugu.pl). Wspólne chwile spędzone przy nich nie zniechęciły do mnie teściów i oddali mi rękę swojej córki.
W tym czasie pracowałem już w przedszkolu i starałem się pokazywać przedszkolakom świat gier planszowych. Tworzyłem dla nich gry z materiałów znalezionych w internecie. Tworzyłem też gry jako prezenty dla dzieci znajomych oraz gdy moje córki wybierały się do kolegów na urodziny.

Kosmiczny Kupiec – gra ucząca przeliczania w zakresie 50, porównywania wartości monet oraz podejmowania decyzji
Skąd Pan czerpie tak liczne pomysły? Obecnie na pańskiej stronie można znaleźć prawie 170 gier!
Mam dwa sposoby tworzenia gier. Jeden to przeglądanie obrazków na Pixabay lub Openclipart Jeśli jakiś mnie zainteresuje to tworzę z niego grę. Jeśli obrazek mi się podoba a nie mam czasu na tworzenie gry, to zapisuję go sobie na później. To co aktualnie mi się spodobało można zobaczyć na Pinterest – Marcin Dębiński.
Drugim sposobem jest wymyślenie gry na jakiś temat. Najpierw jest mechanika gry a potem szukanie pasujących obrazków. Pomysły związane są z przedszkolnymi tematami, prośbami od odwiedzających stronę czy wynikające z zainteresowań osób, które chcę obdarować grą.

Wiewiórki w parku – gra ucząca pojęcia parzystości, dzielenia przez 2, równoliczności zbiorów i radzenia sobie z porażką
Jakiego rodzaju gry Pan przygotowuje? Czy są to tylko gry dla przedszkolaków, czy także dla starszych dzieci?
Większość moich gier skierowana jest do nad wyraz zdolnej zerówki. Zatem najbardziej pasuje do edukacji wczesnoszkolnej. Jednak jest też trochę dla zwykłych przedszkolaków. Na prośbę żony zrobiłem jedną grę, której mogła użyć w starszych grupach w żłobku. Jest też gra, która pomagała mojej córce w 3 klasie uczyć się tabliczki mnożenia. Wszystkie one są częścią Basiowych Gier Planszowych. Są też wcześniej wspomniane przeze mnie gry dla dorosłych. Ostatnio tworzyłem też gry razem z gimnazjalistami w ramach projektu realizowanego przez Urząd Dzielnicy Bielany w Warszawie. Tu podziękuję Ekolaby.net za stworzenia mi tej możliwości i wyzwania. Bo naprawdę fajne rzeczy powstały.

Koszykówka – gra ucząca porównywania liczb, znaków nierówności i radzenia sobie z porażką
Jak długo trwa przygotowanie takiej gry? Czy przed opublikowaniem gier na stronie, są one wcześniej testowane przez dzieci? Kto jest pierwszym recenzentem?
Przygotowanie gry to od 1h do 2 tygodni. Wszystko zależy od stopnia jej skomplikowania. Najszybciej zrobić jest wyścig. Przykładowo w ciągu godziny powstała Ręka-Noga. Nie jest to skomplikowana gra i nawet graficznie jest dość prosta. Jednak nie stwarza problemów z kosztem drukowania. Na drugim końcu są gry złożone, z duża liczbą kart czy obrazków. Ponad pół miesiąca zajęło mi gromadzenie materiałów do gry „Historia Polski”. Zastanawianie się, które wydarzenia są najważniejsze i stworzenie opisów kart zrozumiałych dla przedszkolaków było sporym wyzwaniem.
Część z gier trafia do przedszkola i tam jest testowana przez dzieci. Część najpierw recenzuje moja żona. Były też takie, w które nawet jeszcze nie zagrałem.
Czy zdarzyło się, że któraś z nich nie spodobała się maluchom i konieczne były jakieś poprawki lub w ogóle nie została opublikowana?
Zdarzały się gry, które nie podobały się dzieciom. Każdego roku mam inne dzieci w zerówce. To co podoba się lub nie w jednym roku może być zupełnie inaczej postrzegane w kolejnych. Poprawki też się zdarzają. Gry bywały za długie, za skomplikowane lub za proste. W grze „Hodowca królików” trzeba było zmniejszyć kostki z sześciościennych na czterościenne, bo jedna z dziewczynek miała w grze ponad 200 królików. Ciężko było to liczyć a i żetonów zaczynało brakować. Z drugiej strony wspomniana wcześniej „Historia Polski” doczekała się dwóch dodatków przedłużających rozgrywkę.
Jest też kilka gier czekają na publikację, bo dopóki są używane tylko w przedszkolu mogę korzystać z wyjątku edukacyjnego wynikającego z Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Czym innym jest jednak udostępnienie ich w Internecie. Trzeba będzie podmienić obrazki na takie, które są w domenie publicznej a to nie zawsze jest możliwe. Czekają na to m.in. Historia Anglii, Historia Warszawy oraz Historia Polskiej Kultury i Sztuki.
Czy oprócz możliwości pobrania gier on-line, bierze pan pod uwagę masową produkcję swoich gier planszowych?
Tak. Kilka gier doczekało się papierowej publikacji. Pierwsza gra była dodana do materiałów uczących dzieci języka polskiego. Projekt był realizowany wraz ze szkoleniami dla ludzi pracujących z uchodźcami z Czeczenii.
W zeszłym roku gry stały się dodatkiem do czasopisma „Bliżej Przedszkola”, ale jakoś nie znalazły zainteresowania ze strony czytelników i po tych wakacjach raczej nie wrócą na łamy tego czasopisma. Model był dość dziwny, bo darmowa wkładka z planszą wymagała jeszcze dokupowania kodów dostępu do instrukcji lub wykupienia abonamentu. A sami nauczyciele nie byli zachęcani do używania gier przez tłumaczenie im jak fajnie można je wykorzystać. Artykuły na ten temat ukazały się za to w Kwartalniku Meritum wydawanego przez Mazowieckie Samorządowe Centrum Doskonalenia Nauczycieli , czy w „Przed szkołą” 1/2015 ukazującego się nakładem wydawnictwa Wolters Kluwer.
Był też pomysł, aby gry stały się dodatkiem do serii książek opracowanych przez Fundację Berdo (i tworzących ją ekspertów MEN) dla wydawnictwa Dr Josef Raabe, ale projekt został zmniejszony przy zmianie władz wydawnictwa i moja część nie doczekała się publikacji. Mam jednak zgodę, aby odtworzyć tamte gry i opublikować je u siebie. Nie ma więc tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Ja sam jestem otwarty na różne propozycje jednak poszukiwanie ich nie stanowi sedna mojej działalności. Do gier zachęcam m.in. studentów studiów podyplomowych EDUKACJA INTEGRACYJNA I WŁĄCZAJĄCA na APS w Warszawie, gdzie mam przyjemność prowadzić zajęcia na temat pracy z dziećmi w grupie zróżnicowanej rozwojowo. Udzielam się też w grupach nauczycielskich na FB. Uważam, że to fajny sposób na uczenie dzieci i dzielę się tam swoją pasją. Być może w przyszłości będzie to coś więcej niż hobby. W zeszłym tygodniu rozmawiałem z kolejnym wykładowcą APS, abym mógł przekazać swoją wiedzę na zajęciach z rozwijania kreatywności z wykorzystaniem gier planszowych. Swoją drogą jakiż to cudowny przedmiot. Szkoda, że ja takiego nie miałem na studiach.
Wracając do moich gier. Na razie jest to sposób na twórcze spędzanie czasu wolnego. A czytelników bloga szkolneinspiracje.pl zapraszam do zgłaszania swoich pomysłów czy próśb dotyczących gier na www.debinski.edu.pl/wasze-prosby/. Skoro tu jesteście to na pewno macie mnóstwo ciekawych pomysłów, które wspólnie możemy zrealizować.
Pan Marcin Dębiński, jako twórca gier planszowych, postanowił udostępnić specjalnie dla czytelników Szkolnych inspiracji swoją autorską grę planszową.

Gra ucząca dodawania i odejmowania, podejmowania decyzji i radzenia sobie z porażką
Grę możesz pobrać TUTAJ >>
Pozostałe gry znajdziecie na stronie www.debinski.edu.pl/.
Jeszcze raz serdecznie dziękuję Panu Marcinowi Dębińskiemu za podzielenie się z czytelnikami Szkolnych inspiracji swoją pasją.
Pozdrawiam
Zapisz
Jak się okazuje, tworzenie takich gier to nie lada wyzwanie i sporo pracy. Bardzo ciekawy wywiad.
Rzeczywiście, trzeba mieć naprawdę ogromną motywację.
Motywacji mi faktycznie nie brakuje. Ale tak jest z każdym, kto robi coś z pasją.
Fajny wywiad. Gra z koszykówką to świetny pomysł ?
Cieszę się, że mogłem się podzielić z Państwem moją pasją.
Nie znam niestety tych gier, ale całym sercem wspieram kolegów po fachu, których jest tak niewielu, a z tego co słychać w gronie pedagogów, jak już mężczyzna podejmuje ten zawód, to w większości przypadków jest rewelacyjnym nauczycielem.
Miło usłyszeć pochwały. A do poznania gier zapraszam w wolnej chwili.
Pięknie. Sam mam znajomego który ma największa firmę w pl jeśli chodzi o gry planszowe. Niesamowite ze są tacy pasjonaci